Lena
Administrator
Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 1437
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Raz jeden kupiłąm pewną gazete TWISTA czy coś takiego. I tam był taki artykuł...
,,Przeżyć własną śmierć ''
Dwa lata temu Agnieszka Terlecka z Gdyni umarła.Tak stwierdzili lekarze.Powiedzieli rodzicom Agi,że ich córka już ie otworzy oczu.Ale oni nie uwierzyli.Na szczęście....
Agnieszka uweilbiała konie.Od zawsze.A kiedy pierszy raz znalazła się w siodle i włożyła nogi w strzemiona,wiedziała,że to będzie jej pasja. Przez cały rok biegała na jekcje jazdy konnej.Radosna,szczęśliwa,pełna energii. Radziła sobie coraz lepiej i coraz bardziej marzyła o ,,końskich ''wakacjach. ,,Nie wyobrażałam sobie że mogłabym spędzić je inaczej niż na obozie jeździckim-wspomina Aga.-Uprosiłam rodziców by mnie puścili i wyjechałam pod Piłę dokonalić umiejętności''.
Miało być tak pieknie:wędrówki w siodle po okolicy,ćwiczenia na padoku. I było pieknie.Aż do momentu,gdy instruktorka kazała Adze dosiąść konia, który dopiero niedawno został ujeżdżony.Ten przestraszył się biegnącego niedaleko psa i poniósł.Pędził przed siebie na oślep,a Agnieszka nie była w stanie go zatrzymać.W pojedynku z wielkim,silnym zwierzęciem nie miała żadnych szans...Kiedy w końcu rozszalały koń zrzucił ją z grzbietu,runęła głową w dół,wprost na ziemię....
,,Nie pamiętam nic z tego dnia-Aga zamysla się.-O tym co się wydarzyło,wiem od innych.Straciłam przytomność i karetką zawieźli mnie prosto do szpitala w Pile''.
Tam okazało się,że dziewczyna jest w śpiączce i nie reaguje na rzadne bodźce.Lekarze szybko rozpoznali u niej stłuczenia pnia mógu,jego obrzęk i krwiak.Żyła tylko dzieki maszyną-respiratorowi pomagającemu jej oddychć,kroplówką i całej masie innych,wspomagających organizm środków.,,Byłam w domu,w Gdyni,kiedy zadzwonili ze szpitala,że córka miała wypadek-opowiada pani regina Terlecka,mama Agnieszki.-- świat zawalił nam się na głowę''.Rodzice Agi natychmiast pojechali do Piły. Znaleźli córkę na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej,gdzie trafiają tzw.najcieższe przypadki.Leżała nieruchomo na łóżku,otoczona plątaniną rurek i kabli.''Od wypadku mineło raptem kilkadziesiąt godzin,gdy lekarka poprosiła mojego męża na romowę-wspomina pani Regina-powiedziła,że nie daje naszej córce żadnych szans na przeżycie. jeśli jakimś cudem jej organizm się nie podda to Agnieszka już do końca życia będzie >>Rośliną<<:bez świadomości,bez przytomności.Potem zapytała,czy podpiszemy zgodę na pobranie od córki organów na przeszczepy.To był dla nas szok!Wcześniej ta sama lekarka pytała,czy Agnieszka chorowała na coś poważnego,czy ma zdrowe serce,nerki,wąrobę.Już wtedy myślała o naszym dziecku jak o potencjalnym dawcy!''.
Rodzice Agnieszki nie zgodzili się.Postanowili walczyć o córkę,szukać ratunku gdzie indziej.Lekarze kazali mi jak najszybciej>>coś zrobić z dzieckiem<<,czyli po prostu zabrać Agę ze szpitala.Dla nich była >>żywym trupem<<,niepotrzebnie zajmującym szpitalne łóżko.
,,Ja praktycznie rzeczywiście umarłam-Agnieszka przygryza olną wargę.- Nie widziałam,nie słyszałam,nie czułam,nie mówiłam,nie ruszałam się.
Byłam,ale nie żyłam.To,że teraz żyję,zawdzięczam tylko moim rodzicom. Temu,że nie uwierzyli lekarzom.Tata nawet kazał zmienić im to,co umieścili w wypisie szpitala.Nie zgodził się na>>śmierć pnia mózgu<<. Więc zastąpili>>śmierć<< >>stłuczeniem<<.Według lekarzy,rodzice Agi mieli dwie możliwości:umieścić córkę w hospicjum,by tam czekła na śmierć,albo zabrać ją do domu i samemu opiekowc się nią aż do końca.
Ale państwo Terleccy uparcie szukali trzeciego wyjścia.
,,Pukali do wszystkich drzwi,szukając dla mnie ratunku-opowiada dziewczyna.-W końcu dowiedzieli się że w Bydgoszczy jest klinika,w której jakiś profesor wybudza ludzi ze śpiączki.Zawieźli mnie do niego.On tez nie dawał mi dużych szansna powrót do życia,ale od razu zabrał się za ratowanie mnie''.Agnieszka nie ma żadnych zdjęć z tamtego okresu,kiedy leżała jak kłoda,bez kontaktu z otoczeniem.,,Trudno pstrykać fotki zmarłym-Aga uśmiecha się z gorzką ironią.-Czasem jednak chciałbym zobaczyć,jak wygldałam wtedy ,gdy nie miałam pojęcia o własnym istnieniu.Wiem jedno:Nie widziałam żadnych świetlistych tunelów, nie spotykałam zmarłych z >>tamtej strony<<.W mojej pamięci z tych dni i tygodni została tylko pustka,wielka czarna dziura''.
Każdego dnia lekarze i państwo Terleccy zmuszali organizm Agi do wysiłku,stymulując,czyli pobudzając do funkcjonowania,różne jego partie. Celbył jeden-skłonić mózg do obudzenia się,przegonić śmierć.,,Rodzice całymi dniami mówili do mnie,puszczali muzyke,ćwiczyli bezwładne nogi i ręce-opowiada Agnieszka-I po kilku tygodniach zaczęły dziać się cuda. Najpierw poruszyłam powieką,potem palcem,stopoą,całą nogą,drugą,ramieniem,głową.Po jakimś czasie można było zabrać mnie na basen i do sali ćwiczeń.Ale to był dopiero początek tej długiem drogi,bo nadal nie odzyskałam świadomości.''Mama Agnieszki pamięta,z jaką niecierpilwością czekała na chwilę,kiedy córka coś powie.Sama mówiła do niej bardzo długo,jednak Aga reagowała słabo.Ale uśmiechała się za każdym razem,gdy słyszała głos swojego młodszego brata,Łukasza. ,,Kiedyś Łukasz zaczął opowiadac jej jakieś głupoty- wspomina pani Regina.-to chyba rozzłościło albo rozbawiło Agę,bo nagle jj twarz wykrzywiła się,a usta złozyły do mówienia.Naprawdę próbowała coś poiwedzieć! Jeszcze prawie bezgłośnie,ale zaczęła mówić!Stopniowo coraz lepiej sobie radziła,nauczyła się też sama chodzić..A podobno miała być-w najlepszym przydadku-tylko bezmózgą>>rośliną<<!."
,,Mama mówi,ze naprawdę uwirzyła w szczęśliwe zakończenie dopiero kilka tygodni później,kiedy nagle wyraźnie ją zapytałam: >>Co ja tu robię?<<-opowiada Agnieszka.-nie miałam pojećia co się stało,gdzie jestem i dlaczego trafiłam do szpitala...".Tamtą chwilę Aga nazywa ,,włączeniem filmu'',który zerwał jej się w chwili upadku z konia.,,Było mi strasznie trudno odnaleźć się na powrót w zwykłym świecie..Przez pierwsze miesiące po odzyskaniu świadomości zdarzało mi się,że zapomniałam co sie wydarzyło chwilę wcześniej.Czasami przez pół godziny czesałam włosy w łazience,wychodziłam stamtąd,po czym wracałam jeszcze raz się uczesać,bo nie pamiętałam że włąsnie to zrobiłam..Ale wiedziałam doskonale co wydarzyło się przed wypadkiem.A od tego dnia w mojej pamięci jest luka.Mam tylko niewyraźnie wspomnienia rozmów,które rodzice prowadzili przy mnie na kilka dni przed przebudzenia,gdy wydawało się,że jestem całkiem nieprzytomna''.Logopeda,neurolog i inni specjaliści nauczyli Agnieszkę na nowo płynnie mówić i zapamiętywać. Zadawali jej setki ćwiczeń na pobudzenie pracy mózgu.Wysiłek się opłacił- wkrótce potem dziewczyna mogła wrócić do szkoły.
,,Dostałam indywidualny tok nauczania-wzdycha Agnieszka.-Najtrudniejsz było jednak,to jak odnosili się do mnie moi dawni znajomi. Traktowali mnie jak inną,gorszą.Prawie nikt ze mną nie rozmawiał,nie odwiedzał w domu.Moja najlepsza kumpela wpadała kilka razy,a potem ona też przestała przychodzić.Dlaczego?Nie wiemi nie chcę wiedzieć- głos Agi wyraźnie się łamie,słychać w nim zły.Trudno powiedziec,ile trwało dochodzenie Agnieszki do formy.Sześć miesięcy,rok,półtora?Ona sama tego nie liczy.Za to dwa razy w roku obchodzi urodziny-te prawdziwe i te drugie,w rocznicę odzyskania świdomości.''Ja ciągle tak naprawde wracam do świata,uczę się siebie na nowo-mówi.-zanim spadłam z konia,byłam beztroską nastolatką.Teraz wiem,jaka jest prawdziwa wartość życia.Jak łatwo je stracić.Może dlatego dużo koleżanek odsunęło sie odemnie. Bo chociaż wciąż chętnie żartuję,śmieję się,plotkuję to jednak nie potrafię już tak do końca zapomnieć się,zaszaleć..."-Agnieszka zamyśla się,długo szuka odpowiednich słów.-Ja po prostu cieszę się życiem.Zwykłymi drobiazgami.Tym,że mogę biec po mokrej łące.Że widze z okna mojego pokoju morze,że przxeczytałam dobrą książkę.łapię takie chwile szczęścia i kolekcjonuję.Dużo też pisze:opowiadania,ale przede wszytskim wiersze.O sobie,o tym co jest we mnie.Tworzę je wtdy gdy jest mi smutno,gdy jest mi źle.Gdy mam dobry nastrój,nie chce mi się pisac."
Ostatnio Agnieszka czuje się zdecydowanie lepiej.Zrezygnowała z nauki w swoim gimnazujm,przeszła do szkoły integracyjnej.,,Tu nikt nie wytyka palcami kolegi na wózku,nie śmieje się z ciebie tylko dlatego,ze czegoś nie pamiętasz-wyjaśnia swoją decyjzję.-Tu jest normalnie,po ludzku." Zapisała się na zajęcia z lekkiej atletyki.Biega,próbuje skakć wzwyż,cięzko ćwiczy.,,Kiedy wracam zmęczona do domu,a mam stawia przedemną kubek herbaty,jestem naprawdę szczęśliwa-Aga uśmiecha się.- Tylko czasem,gdy pomyslę ,że już nigdy nie wsiąde na konia,robi mi się jakoś tak smutno. Wtedy mówię sobie że to nie ważne.Że powinnam się cieszyć tym co mam. Bo przecież już samo życie jest cudem.
Tekst:Krzysztof Wiliński.
No własnie.
|
|